XII zlot MGCP Dąbie koło Krosna Odrzańskiego 10-12 czerwca 2011

XII zlot MGCP Dąbie koło Krosna Odrzańskiego 10-12 czerwca 2011

2011-06-10

Tym razem na zachodzie - XII zlot MGCP, Dąbie 2011

Klamka zapadła i gdzieś tak wiosną rozpoczęły się zakrojone na szeroką skalę poszukiwania fajnego miejsca na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Z kilku lokalizacji wybrany został położony nad uroczym jeziorkiem camping w Dąbiu k. Krosna Odrzańskiego.

Tegoroczny zlot był pierwszym, który nie odbywał się w długi weekend Bożego Ciała, stąd też cytując klasyka "miarowe dudnienie naszych ukochanych V-twinów" dało się słyszeć w pełnej krasie i z dużym nasileniem dopiero w piątek. Zmiana terminu nie przeszkodziła nam jednak w licznym przybyciu; na zlocie zameldowało się prawie 80 motocykli i ponad 100 osób. Piątkowe popołudnie to tradycyjnie czas okupacji baru, posilania się po długiej drodze i radosnych powitań; nastoletnie panie kelnerki początkowo nadąsane i chyba lekko zaniepokojone, powoli rozkręcały się razem z nami i już po paru godzinach wykonywały swoje obowiązki hożo i bez fochów. A wieczór zapowiadał się uroczo; chłodne piwko, hulanki i swawola i niekończące się opowieści i bajki "z mchu i paproci". "Zapowiadał się" było właściwym określeniem. Jeden z jadących na nasz zlot Włochów utknął gdzieś przed granicą swoją Californią i potrzebna była pomoc. Na wysokości zadania stanął wóz serwisowy z Polmotoru, który w tym roku przywiózł na zlot Cardellino Jacka i V35 Mruczka. Po brawurowej akcji oszołomiony Italiano mógł spokojnie kosztować polskie piwo i obserwować swoją maszynę dostojnie stojąca na lawecie. Uprzedzając fakty-w sobotnie popołudnie, po chwilę trwającym konsylium i konsultacjach, z udziałem "dawców" w postaci innych Californii, została ona naprawiona. Zdumienie i uśmiech na twarzy właściciela-bezcenne.

Sobotni ranek zaczyna tradycyjnie dzień edukacyjny. Tym razem wybieramy się na zwiedzanie Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Przez Krosno, Świebodzin, zaliczając po drodze kilka wiosek i dróg słabo utwardzonych, czyli tzw. skrótów, dojeżdżamy na miejsce. Międzyrzecki Rejon Umocniony (Festungsfront Oder-Warthe Bogen) to potężny system poniemieckich fortyfikacji, powstały w latach 30-tych XX w. na pograniczu niemiecko - polskim. Położony jest w łuku Odry i Warty oraz rozciąga na odcinku ok. 100 km. Najważniejszym elementem fortyfikacji jest system podziemnych tuneli wybudowanych w okolicach Międzyrzecza, o łącznej długości przekraczającej 30 km. Podziemia stanowią element Muzeum Fortyfikacji i Nietoperzy w Pniewie, przy którym zorganizowana jest całoroczna trasa turystyczna. Jako że ja naprawiałem w tym czasie swoje moto, na temat zwiedzania wiele napisać nie mogę, ale ci co byli mówili, że było interesująco choć chłodno i delikatnie zalatywało stęchlizną. Po zwiedzaniu mamy tradycyjny czas wolny. W mniejszych i większych grupach zmierzamy do Dąbia, zwiedzając po drodze okoliczne atrakcje i rozglądając się za jakąś strawą.

A co do atrakcji, to od niedawna Świebodzin nazywany jest polskim Rio de Janeiro. A to za sprawą sporych rozmiarów figury wybudowanej na obrzeżach miasta i widocznej już z odległości ładnych paru kilometrów. Jako że de gustibus non est disputandum, zostawiamy temat i udajemy się do podkrośnieńskiego zajazdu na zupę. W posiłku brałem już udział, więc z pełną odpowiedzialnością za słowa mogę powiedzieć, że pomidorowa była palce lizać.

W tym roku po raz pierwszy udało się zarządowi wyegzekwować dyscyplinę parkowania motocykli i poza kilkoma wyjątkami, w sobotnie popołudnie siedemdziesiąt kilka Gutków stało karnie na centralnym placu campingu. Widok trzeba przyznać radujący serce i mamy taką nadzieję, że tego dnia narodziła się nam kolejna świecka tradycja.

A później było oficjalne powitanie zlotowiczów przez miłościwie nam panującego Jarka, gry, zabawy, loterie fantowe i zabawa przy coverach granych przez poznańską grupę "Firma". A że catering stanął na wysokości zadania, zarówno pod względem ilości, jak i jakości jedzenia, niezadowolenia na twarzach zauważyć się nie dało. A rozsiewane przez tzw. nieznanych sprawców informacje, jakoby nie wszystko działo się "po bożemu", to tylko plotki i pomówienia i przejmować się nimi nie należy...

I przyszła niedziela. Wczesne śniadanie, tradycyjnie Msza odprawiona przez księdza Jerzego i powoli trzeba się zbierać. Jakoś nie bardzo się chce, jakoś tak to krótko trwało i za szybko się skończyło. Może warto pomyśleć i wrócić do starej formuły? Zawsze to był dzień dłużej. Ale to już temat na najbliższe Walne.



I z kronikarskiego obowiązku donoszę, że wszyscy dojechali cali i zdrowi. Tym razem śnieg nas nie zaskoczył...





Aby obejrzeć galerię zdjęć ze zlotu Zqubańca kliknij tutaj.

mada