Zlot Mrągowo 2012

Zlot Mrągowo 2012

2012-06-14

Decyzje lokalizacyjne co do tegorocznego zlotu zapadły jeszcze w roku ubiegłym, a ostatecznie wybór padł na ? jak się miało wkrótce okazać ? gościnną ?Mazurię" w Mrągowie. Już we czwartek, z apogeum w piątkowe popołudnie, na pięknych mazurskich drogach słychać było miarowe dudnienie włoskich silników.

Piątkowy wieczór był tradycyjnie czasem powitań: na parkingu przed hotelem, wśród ukochanych motocykli, do późnych godzin nocnych słychać było gwar głosów. Co jakiś czas w nocną ciszę wdzierał się odgłos silnika ? to spóźnialscy, witani uśmiechami i łykiem grappy, docierali na miejsce. Ostatecznie ?na mecie" zameldowało się 103 uczestników płci obojga i 75 motocykli.Sobotni poranek nastrajał pozytywnie i dobrze rokował na dalszą część dnia ? słonecznie, ale nie za gorąco, lekki wiatr, dawały gwarancję przyjemnej podróży. Po pysznym i obfitym śniadaniu karnie ruszyliśmy w drogę. W tym roku odeszliśmy trochę od formuły martyrologiczno-historycznego zwiedzania i zaproponowaliśmy typowo krajoznawczą trasę. Nie za szybko, rozkoszując się dobrymi, mazurskimi asfaltami i pięknymi krajobrazami, przez Mikołajki, Giżycko i Pozezdrze dojechaliśmy do Sztynortu. Pierwszy po-stój i południowa kawa.Za następnych kilkanaście kilometrów Leśniewo i jednak trochę historii. Tym razem pozostałości potężnych śluz będących elementami budowanego jeszcze przez Niemców Kanału Mazurskiego, który miał połączyć jeziora z Morzem Bałtyckim. Dalej pojechaliśmydrogami trzeciej i niższych kolejności odśnieżania, przez Kętrzyn i Bezławki (z górującym nad wsiąkrzyżackim zamkiemadaptowanym na kościół), dotarliśmy do Świętej Lipki. Część z nas została zwiedzać bazylikę, pozostali ruszyli w kierunku Reszla. Jeszcze senne o tej porze roku miasteczko przywitało nas pięknym zamkiem i... doskonałą kuchnią. Po kilku godzinach jazdy chętnie zasiedliśmy za stołami smakując przysmaki kuchni mazurskiej. Czas jednak było wracać. I znów bocznymi drogami z minimalnym natężeniem ruchu, wzbudzając duże zainteresowanie miejscowej ludności dojechaliśmy do Mrągowa.

Szybki prysznic, stroje wieczorowe i byliśmy gotowi na celebrę. Zarząd w pełnym składzie powitał przybyłych, w poczet członków klubu przyjętych zostało 5 Gutkomaniaków, były podziękowania dla organizatorów. Ale ?dziać się" miało dopiero za chwilę. Zaproszone olsztyńskie Transsexdisco właśnie kończyło stroić instrumenty. I pojechali. Pierwsze energetycznemu rockowi poddały się nasze panie. Słowa nie opiszą, jak ekspresyjne formy przybrał ich taniec. Za chwilę dołączyli pozostali i było czarodziejsko.Co ta muzyka robi z ludzi...

2 godziny muzykowania minęły stanowczo za szybko. Ale wieczór dopiero się zaczął, kulinarne szaleństwo było przed nami. Gospodarze przygotowali wspaniałego grilla, do późnych godzin nocnych każdy mógł zaspokoić głód i ugasić pragnienie. A jeszcze dłużej po ciemnej tafli jeziora Czos niosły się głosy zadowolonych Guzzistów. Ostatni kładli się spać kiedy zaczynało świtać.
Nieubłaganie nadeszła niedziela i czas pożegnania. Przed każdym z nas kilkusetkilometrowa trasa do przejechania, koniec weekendu, wzmożony ruch. Trzeba się zbierać. Jeszcze tylko wieczorem rzut oka na forum klubowe ? co chwila ktoś się melduje, dojechali wszyscy cali i zdrowi, motocykle nie zawiodły.
Mówią, że było fajnie. To pewnie tak było...

mada