Litwa 14-18 sierpnia 2007

Litwa 14-18 sierpnia 2007

2007-08-14

Gutkiem na Litwę

Połowa sierpnia, temperatura na zewnątrz umiarkowana. Wszyscy trzymają kciuki za niezbyt dużą wilgotność powietrza - oby tylko nie padało! To dość istotny element udanego wyjazdu motocyklowego, zwłaszcza, że trasa nie należy do najkrótszych. Pięć motocykli California EV marki Motto Guzzi wyjeżdża około 10 rano ze stolicy w kierunku przejścia granicznego w Ogrodnikach, a stamtąd na Litwę.

Trasa miła: ściganie się z tirami, ciężkie chmury grożące deszczem i asfalt nie rozpieszczający gładką powierzchnią. I jakże wielkie nasze zdziwienie było w momencie przekroczenia granicy Polski z Litwą: słońce nad głowami, droga przyjazna każdej oponie, a ruch samochodowy lekko zauważalny. Hotele mieliśmy zarezerwowane dużo wcześniej, ceny względne, miejsce pamiętające lata 70, lecz sympatyczne. Wszyscy mówią po polsku, póki co różnica międzynarodowa jest niezauważalna. Postanowiliśmy wieczór spędzić na poznawaniu Wilna ? od kuchni. A dokładnie ? knajpa, jedzenie i picie. I tu pojawiły się pierwsze problemy. Nie lubią nas ? Polaków i wszystkiego, co się z Polską kojarzy. A Wilno przecież piękne bo polskie. Miasto urzekające: położone wśród licznych parków gęsto zalesionych, przyjazna infrastruktura i brak tłoku na ulicach. Lecz przede wszystkim starówka warta poświęcenia choćby dnia na zwiedzanie. Tam, jak mało gdzie widać wpływ środków unijnego dofinansowania, Litwini wiedzieli jak się zakręcić przy źródełku. Z trudem znaleźliśmy lokal z wolnymi miejscami siedzącymi. Pierwsze zamówienie mogliśmy złożyć po 15 minutach, zaś radość na naszych twarzach z powodu konsumpcji pojawiła się dopiero po kolejnych 25! Dlatego, drogi czytelniku, miej to na uwadze i jeśli głód ci doskwiera, a masz w zamiarze odwiedzenie lokalnej gastronomii ? nie rób tego, lub uzbrój się w cierpliwość. Dzień kolejny, pogoda skłaniała do podróżowania. Tym razem celem stała się niewielka litewska wioska, w której bardzo uroczyście obchodzono Maryjne święto z 15 sierpnia. Po przejechaniu około 70 km dotarliśmy do Piwoszun. Osadę charakteryzował usytuowany na wzgórzu kościółek. Wokół niego rozsiane były groby, niejednokrotnie z polskimi nazwiskami. Resztę atrakcji stanowiły stragany z błyskotkami, regionalnym rzemiosłem, a także z ulubioną przez niektórych z nas tzw. girą (kwas chlebowy). Trochę folkloru nigdy nie zaszkodzi. Dniem błogiego wypoczynku można śmiało nazwać pobyt w Trokach. Klimat polskich Mazur, dookoła jeziora, niewielki pasaż z bursztynowymi gadżetami i ku naszemu zdziwieniu wyspa, jak w bajce. Na niej zaś średniowieczny, czerwony, ceglany zamek ? rezydencja księcia Witolda. Twierdzę odbudowano całkiem niedawno, na początku lat 90-tych, zachowując oczywiście stare konstrukcje i kształty. Wokół Zamkowej Wyspy rozlewało się jezioro Gawłe, a na nim zaś cudowny środek lokomocji ? wodny tramwaj. Oczywiście nie omieszkaliśmy spędzić na nim kolejnej godziny, wygrzewając się na słońcu, kąpiąc i oglądając między innymi Dworek Tyszkiewiczów. Naprawdę wspaniały widok! Może warto jeden dzień spędzić bez jeżdżenia, noszenia kasków i szukania miejsca do zaparkowania? zapytał zirytowany Krzysiek vel Kurczak i tak też się stało ? Wilno pieszo. Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy był cmentarz na Rossie. Jest to nie tylko jedna z najstarszych nekropolii w Europie (założona w 1769 r.), ale i miejsce pochówku ludzi nierozerwalnie związanych z historią Polski oraz Litwy.  Zapaliliśmy świeczki przy grobie Piłsudskiego i jego matki. Jeśli można zwiedzać cmentarz, to ten jest wart zobaczenia. Piękne nagrobki o gigantycznych rozmiarach i neogotycka katedra pamiętają polskie Wilno. Pochowanych jest tam bardzo wielu naszych rodaków, w tym żołnierzy, którzy zginęli w walce o Wilno w latach 1919 -1920, 1939 i 1944. Dalej żwawym spacerem dotarliśmy do Ostrej Bramy miejsca, które wypełniała świętość ikony Matki Bożej Miłosierdzia, namalowanej w latach 1620-1630. Czekaliśmy w kolejce na wejście, z wyjściem było podobnie. Następnie wraz z naszym mianowanym przewodnikiem Przemkiem udaliśmy się kolejno do innych niesamowitych budowli, katedr i miejsc, w których mieszkał np. znajomy nam wszystkim ? Adam Mickiewicz. Przy okazji warto wspomnieć, iż litewski charakteryzuje się dodaniem końcówki ?as do każdego wyrazu. I tak, zaraz po obejrzeniu domu zamieszkiwanego przez Adomasa Mickiewiciusa poszliśmy w stronę baras na piwas. Cóż za ulga dla nóg, po całodniowym chodzeniu. Oczywiście opis większej ilości zabytków jest całkowicie zbędny ? tam trzeba pojechać i zobaczyć! Pobyt na Litwie dobiegł końca, jeszcze tylko jedno tankowanie, w końcu tam jest taniej i jazda w stronę domu. Pojawił się pomysł odwiedzenia pewnego miejsca ? kontrowersyjnego skansenu komunizmu przypominającego radzieckie łagry. Jak pomyśleliśmy, tak też się stało. Druskienniki ? 11 h lasu, gdzie zgromadzono niechciane rzeźby z epoki - kilka Leninów i Dzierżyńskich, Stalina oraz pomniki pomniejszych komunistów litewskich. Dokładnie mówiąc - Świat Stalina (Stalinworld), chociaż bardziej pasowałaby do niego nazwa Leninworld, bo Stalin jest tu tylko jeden, natomiast Leninów aż 12. Dla większości z nas sąsiedztwo kamiennych posagów była dość bliska i sentymentalna. Park ten, gdzie wstęp kosztuje około 15 litów jest jednym z ostatnich zakątków, gdzie czas stanął w miejscu, a z głośników nadrzewnych rozbrzmiewają radzieckie marsze. Warto odwiedzić, chociażby dla tego, by uświadomić sobie, że teraz jest lepiej. Ostatni przystanek ? Augustów, bo na granicy nikt nas nie zatrzymywał. W tym miejscu kończy się wspólny wakacyjny wyjazd klubu Motto Guzzi Poland. Pięć motocykli California EV z tą samą cyfrą na prędkościomierzu przejechała granicę mazowieckiego, tam zaś już każdy ruszył w swoją stronę. Morał z tego taki ? jeśli chcesz zobaczyć coś wartościowego i nie nadwyrężać się długością podróży ? polecamy Litwę. Miły, przyjemny i pożyteczny wyjazd ? o to przecież chodzi w wyjazdach motocyklowych.