X Jubileuszowy Zlot Moto Guzzi 12-14 czerwca 2009

X Jubileuszowy Zlot Moto Guzzi 12-14 czerwca 2009

2009-06-12

Na początek mały dwuwiersz z kolekcji rymów częstochowskich:
kiedy pogodynka słońce zapowiada, nad Suściem z szarego nieba trzeci dzień już pada.

Prawda, że uroczy? Tak samo jak miejsce X Jubileuszowego Zlotu Miłośników Motocykli Moto Guzzi zorganizowanego przez Chapter Lubelski Stowarzyszenia Motocyklistów Moto Guzzi Klub Polska. O tym deszczu to prawda, bo pogoda zdecydowanie nie należała do rozpieszczającej motocyklistów, to mimo tego te trzy dni na gościnnym Roztoczu były po raz kolejny wspaniałym czasem spędzonym w gronie przyjaciół.

Odgłos pierwszych silników zabrzmiał w ośrodku "Roztoczanka" już we środę i można domniemywać, że wzbudził pewien niepokój wśród pracowników i lokalnej ludności raczej nie przywykłej do tego rodzaju wrażeń akustycznych. Biedacy nie wiedzieli, że burza dopiero nadciąga. I zaczęli się zjeżdżać Na camping przyjechało wszystko, co bramę fabryki w Mandello del Lario opuściło na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Przeważały jednak majestatyczne Kalifornie, Brevy i V11. Ostatecznie w piątkowy wieczór na parkingu stało prawie 90 Moto Guzzi. Środa, czwartek i trochę piątku minęły grzecznie na kontemplowaniu pięknych okoliczności przyrody i niepowtarzalnych. Część z nas wybrała się na motorową wycieczkę krajoznawczą do Łańcuta, inni krążyli po okolicy, spora grupa zaryzykowała pieszą wycieczkę do szumów, czyli urokliwych małych wodospadów na rzece Tanwi. Przepiękne lasy wokół zapraszały do długich spacerów, ale czas nieubłaganie płynął i należało wracać do miejsca zakwaterowania, bo przecież po południu oficjalnie miało się rozpocząć nasze coroczne spotkanie. Recepcja sprawnie rozlokowywała przybyłych i wydawała okolicznościowe gadżety. W tym roku ich portfel był pokaźny: zaprojektowana ze smakiem koszulka z logo jednego z naszych sponsorów- firmy AGIP, znaczek, okolicznościowy kubek i naklejka z logo klubu. Sklepik rozprowadzał też koszulki z poprzednich zlotów, które cieszyły się sporym wzięciem. Nasze zloty powoli chyba będziemy nazywać międzynarodowymi, bo coraz częściej odwiedzają nas Guzziści z zagranicy. W tym roku z Finlandii, Niemiec i Włoch. Wiemy też, że wybierał się do nas nasz przyjaciel Pasquale z kilkoma znajomymi , ale mieli wypadek w Austrii i nie uda im się dojechać. Czekamy na nich na kolejnym zlocie. Piątek był czasem powitań starych przyjaciół niewidzianych od roku, poznawaniem nowych. Doskonałe polskie piwo było dobrym towarzyszem nocnych rozmów.

Tradycją naszych zlotów jest nie tylko zabawa, ale też i edukacja. Po śniadaniu, w sobotni poranek wielka kawalkada motocykli rusza na ponad 100km wycieczkę. Po drodze zwiedzamy zabytki kultury sakralnej i dojeżdżamy do pięknego, starego Zamościa. 200 lat wcześniej, w czasie wojen napoleońskich miasto było zajęte przez Austriaków i właśnie mijała rocznica jego wyzwolenia przez wojska Cesarza. W starym Arsenale obejrzeliśmy okolicznościową ekspozycję i posłuchaliśmy całej historii z ust przewodnika. Chociaż pogoda nie była najlepsza-ciągle padało, z chęcią zwiedzaliśmy miasto; przepiękny rynek i odrestaurowane kamienice. Po kilku godzinach, w eskorcie Policji wyjeżdżamy z miasta i wracamy do ośrodka. Sobotnie popołudnie to punkt kulminacyjny naszego zlotu. Były tradycyjne konkurencje sprawnościowe, pokaz ratownictwa medycznego i pokaz free style'owej jazdy motocyklowej w wykonaniu mistrzów Polski. Tadeusz wykazał się wielką odwagą i oddał swojego Stelvio w ich ręce; z niedowierzaniem patrzyliśmy, co w rękach zawodowca potrafi ten bądź co bądź turystyczny, ciężki motocykl. Wieczór to czas na zabawę. Jest rockowy koncert live, grill, loteria z nagrodami. Wszyscy bawią się doskonale. Ostatni kładą się spać już nad ranem.

I niedzielny poranek. Te dwa dni minęły za szybko. Ale przed odjazdem kolejny ważny element naszych zlotów-Msza Święta odprawiona przez księdza-Guzzistę. Powoli ruszamy, pojedynczo lub w grupach. Wieczorem telefony i sms-y sprawdzają, czy wszyscy dojechali. Są już w domach. Zatem do kolejnego spotkania.

PS. Nie trzeba było specjalnie się natrudzić, żeby usłyszeć głosy uznania za wybór miejsca zlotu, sposób jego organizacji i zaproponowane atrakcje. Zatem jeszcze raz wielkie dzięki dla całej ekipy lubelskiej pod dowództwem Jarka. Było niesamowicie, czadersko i rock'n'roll'owo